niedziela, 2 czerwca 2013

"Wstyd" ("Shame")

Witajcie !

Dziś to już drugi post. Nieźle. Chce pisać tyle ile mogę, aby później nie zwolnić tempa. 
Ale zacznę od konkretów. Myślałam i doszłam do wniosku, że to co tu piszę nie będzie recenzją, tylko obiektywnym (chyba) spojrzeniem. Przecież tylu ludzi pisze już recenzje, a ja nie chce być jak wszyscy. Więc zero schematów.




Dobrze. Oficjalnie zaczynając. O filmie "Wstyd" ("Shame") słyszałam sporo. Z ciekawości co do roli Micheala Fassbendera postanowiłam obejrzeć dany obraz. 

intymny
kontrowersyjny
mocny
bezwstydny

To właśnie tego typu słowa opisują ten film. Historia w nim przedstawiona opowiada nam o człowieku, który ma świetną pracę, wspaniały dom i... wewnętrzną pustkę. To sprawia, że nie panując nad swoim życiem erotycznym staje się seksoholikiem.




Reżyserem jest Steve McQueen, który spotkał się z Fassbenderem przy "Głodzie". Oba ich wspólne przedsięwzięcia zapadają w pamięć. Ale co do "Wstydu" to powiem Wam, że to film z jednym z najlepiej pasujących tytułów. Idealnie oddaje klimat całości, jest jej dopełnieniem i stałą emocją towarzyszącą głównemu bohaterowi.




Co do Michaela...
Sporo szumu narobił swoją rolą. Czytałam sporo opinii ludzi, którzy zgodnie twierdzili - " nominacja do Oscara" bądź sam Oscar. 
Ja to widzę następująco:
Rola wspaniała. Wyraził to wszystko co działo się wewnątrz jego bohatera, a sceny z jego udziałem są niesamowite.Dawno nie widziałam, tak jak ja to nazywam "subtelnej" gry. I po raz kolejny Fassbender udowodnił nie tylko mi, ale całemu światu, że jest jednym z najbardziej utalentowanych aktorów. Po seansie byłam nim w pełni usatysfakcjonowana. To wyrażanie emocji... nadal jestem pełna podziwu. A co do tego Oscara to sądzę, że film był za mocny, zbyt kontrowersyjny nawet jak na nominacje. Naprawdę nie widzę innego powodu niż ten. A szkoda, bo byłaby to zasłużona nagroda/ nominacja.




No i nie mogę zapomnieć oczywiście o Carey Mulligan. Zagrała siostrę głównego bohatera, będąc naprawdę interesującą w tej roli.




Bez przedłużeń. 
"Wstyd" to mocny film, który opowiada niezwykle intymną historię seksoholika bez żadnych złudzeń, bez ugrzecznień. Obraz niesamowicie realistyczny, w którym nie wszystko  zostało podane jak na tacy. Niektórych rzeczy musimy się domyślić, a  bohaterowie wywołują u widza raz odrazę, raz współczucie niekiedy smutek. Tu nie ma narzucanej 'bieli i czerni' reżyser daje nam możliwość wyboru, co doprowadza do zapadającego w pamięć filmu, przy którym należy się zatrzymać i chwilę pomyśleć.
No i obsada, która wprowadza "Wstyd" na jeszcze większe wyżyny genialności.

(Film polecam tylko widzom pełnoletnim)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz