niedziela, 21 lipca 2013

"Sin City:Miasto grzechu"

Witajcie
Miałam sporą przerwę, ale po raz kolejny mam zamiar to nadrobić. 



Zaczynając...
"Sin City" Franka Millera okryło się wielką sławą. Na dodatek zasłużoną. W oczach krytyków i czytelników jest to jedno z najważniejszych dzieł autora jak i jedna z najlepszych powieści graficznych jakie powstały. Nic dziwnego , ze sam autor nie miał zamiaru sprzedawać praw do sfilmowania swoich komiksów  Nie chciał, aby na podstawie, żadnej z jego prac powstał jakikolwiek obraz. Jednak, gdy Robert Rodriguez przesłał Millerowi nakręconą przez siebie samego kilkuminutową opowieść "Klient ma zawsze rację". Do wiadomości dołączył słowa : "Jeśli ci się spodoba, będzie to początek filmu. Jeśli nie, będziesz miał własny krótki filmik do pokazywania przyjaciołom". 

No i stało się...
A stała się wspaniała rzecz....



Coś niecoś o fabule.
"Sin City:Miasto grzechu" to adaptacja trzech tomów komiksów Franka Millera: "Ten żółty drań", "Miasto grzechu" i "Krwawa Jatka". 



Twórcy mieli ciężkie zadanie. Bowiem przeniesienie czarno-białej, brutalnej powieści graficznej na ekran nie należało do najłatwiejszych. Uważam, że jeśli ktoś zabiera się za adaptowanie jakiegokolwiek komiksu musi mieć na to pomysł.



Twórcom udało się wszystko. Robert Rodriguez wraz z Frankiem Millerem stworzyli film utrzymany w czysto komiksowej stylistyce. Niesamowita wierność biła z ekranu. Stworzono nie tylko obraz, który oddaje brutalność oryginału ale również, moim zdaniem, jedną z najlepszych adaptacji komiksowych jakie kiedykolwiek powstały.  



Oglądając ten film miałam poczucie jakbym oglądała dzieło sztuki. Naprawdę, uważam, że "Sin City..." to iście artystyczny obraz. To idealna adaptacja komiksów. Po prostu. Ze świetną obsadą, niesamowitym przedstawieniem historii, z wszystkim czego takie produkcje potrzebują. Bo w końcu, w tych czasach komiksy jak i ich adaptacje muszą się czymś bronić... 



poniedziałek, 8 lipca 2013

"Pora na przygodę!" / "Adventure Time"

Witajcie!



No więc dziś mam dla Was coś innego. Nie film, nie książkę, a serial animowany. Zapewne wielu z Was nie ogląda bajek w TV. Ja ze względu na wiek pewnie też nie powinnam, ale jednak one mnie odprężają. Niestety nastały takie czasy gdzie o dobrą kreskówkę ciężko. Pamiętam lata, kiedy na Cartoon Network leciały same perełki np. " Chojrak - tchórzliwy pies", "Krowa i kurczak"  , "Ed, Edd i Eddy", "Laboratorium Dextera", "Dom dla Zmyślonych Przyjaciół Pani Foster", "Jam łasica" i wiele, wiele innych. Tęsknie za "Królem Szamanów", "Żółwiami Ninja" czy starymi "Transformerami". Były to produkcje mojego dzieciństwa i lubię do nich wracać. Nie podoba mi się jednak, że oglądanie kreskówek stało się współcześnie powodem do wstydu. Nie rozumiem tego i nie popieram. Animacje to też jakaś sztuka, a jeszcze większą sztuką jest znalezienie genialnej bajki.



Jestem zdania , że programy z bajkami schodzą na psy. Obecnie oglądam może tylko kilka pozycji z proponowanych. Większość to stare produkcje, które wróciły do ramówki. Jednak jedna, nowa zwróciła szczególnie moją uwagę i mam zamiar Wam dziś trochę o niej opowiedzieć. Jest to mianowicie "Pora na przygodę!", stworzona przez Pedleton'a Ward'a w 2010, emitowana przez Cartoon Network. 
Jest to serial przygodowy, opowiadający o dwóch przyjaciołach, a jednocześnie przybranych braciach - Jacke'u i Finnie oraz ich niecodziennych zmaganiach. Pierwszy z nich to magiczny pies o niezwykłych zdolnościach, a drugi to młody chłopiec, który pragnie zostać bohaterem. Mieszkają w Krainie Ooo, składających się z wielu królestw, m.in Królestwa Ognia. W każdym odcinku przeżywają nowe przygody, ze swoimi przyjaciółmi, wrogami i księżniczkami.




No ale co wyróżnia tą kreskówkę?
Świat. Postacie. Humor. Wszystko. 
Muszę się przyznać, że ciągnie mnie do takich 'psychodelicznych' bajek. Uwielbiam je. A gdy na dodatek zawierają motyw przyjaźni, odwagi no i przygody... Jest jeszcze lepiej. Sama nawet nie wiem jak to opisać. W "Porze na przygodę!" pojawia się mnóstwo różnych podtekstów, to bajka idealnie dostosowana do naszych czasów, do obecnych młodych pokoleń. Po prostu animacja godna XXI w. Jest dziwna, zabawna a przy tym głębsza niż się wydaje. Twórcy wszystko idealnie przemyśleli. Z jednej strony można by rzec , że mamy do czynienia z głupią bajeczką, z drugiej z serialem animowanym, którego akcja rozgrywa się na post-apokaliptycznej Ziemi. Każdy sam podejmuje decyzje jak chce to wszystko widzieć.



Tak zwariowanych rzeczy jak "Pora na przygodę !" nie da się opisać czy jakkolwiek nazwać. To jedna z tych kreskówek, która na dobre wejdzie do popkultury. I szybko nie zejdzie z tonu. Póki co jest jedną z najlepszych, nowych kreskówek jakie posiada wcześniej wspomniana stacja. Trochę potrwa zanim ktokolwiek wymyśli coś bardziej zwariowanego. To co mamy w tej 'bajce' idealnie pasuje do świata, w którym teraz żyjemy. Ja to tak widzę. Przez te lata zmienili się ludzie i seriale animowane, nie mamy teraz
"Bolka i Lolka" a "Porę na przygodę!"... 
Same porównanie pokazuje w jakim stopniu wszystko się zmieniło. Jednak przy seansie "Adventure Time" nic innego nie ma znaczenia, oprócz podróży do Krainy Ooo i momentu, w którym znów jesteśmy dziećmi. 


niedziela, 7 lipca 2013

W skrócie #1

Witajcie!

Mogę powiedzieć (napisać), że ostatni dzień był jakkolwiek to nazwać 'pracowity'. Udało mi się obejrzeć 2 filmy, przeczytać 2 książki i pisać dla Was tego posta. Będzie ogólnym podsumowaniem paru rzeczy.

Zaczynając
Wczoraj sama byłam zaskoczona, a to wszystko przez telewizję. Jak powszechnie wiadomo w wakacje nie ma ciekawych propozycji w programie telewizyjnym, toteż naprawdę trudno znaleźć coś co zadowoli takiego widza jak ja. Dobra, załóżmy, że się coś trafi. Coś naprawdę dobrego, ale oczywiście zazwyczaj o późnej porze, a to oznacza, że nie odbieram filmu tak jakbym chciała. Ale uwaga! Wczoraj o 20:00  leciał dobry film- "Okrucieństwo nie do przyjęcia"  Braci Coen!



 Już jakiś czas temu zaczęłam oglądanie tego obrazu, ale nie dane mi było skończyć, dlatego bardzo się ucieszyłam, że w końcu będę mogła to zrobić. Komedia w stylu Coen'ów moim zdaniem jest idealna, prześmiewcza no i zabawna, mimo, że ja preferuje inny rodzaj humoru. Ciekawie by było gdyby równie dobre filmy pojawiały się tego lata. Nawet myślałam nad tym trochę i doszłam do wniosku, że warto szukać własnie takich produkcji, a kto wie, może będę Was informowała o jakiś 'perełkach"... 
Zobaczymy...


Dawno nie oglądałam żadnej animacji. Aż do dziś. Padło na "Zambezię". Miało być dobrze. Pamiętam jak reklamowano ten film w samych superlatywach. Jednak podczas oglądania miałam wrażenie, że to wszystko gdzieś już było.Powtarza się wiele motywów, najwyraźniej bardzo popularnych wśród twórców.



Jest tak wiele animacji o ptakach, a tak niewiele z nich się czymś wyróżnia. Mimo, że dla młodszych widzów "Zambezia" okaże się dobrym filmem, dla mnie będzie kolejną, podobną do innych animacją. Jestem fanką filmów w stylu "Stalowego Giganta" , bajek charakterystycznych, niezwykłych, wyróżniających się z tłumu. I nadal własnie takich szukam we współczesnym kinie, i już teraz wiem, że nie będzie mi łatwo. 


"Pamiętniki Półbogów"- dodatek do serii zapoczątkowanych przez Ricka Riordana. Już bardzo dawno temu zaczęłam swoją przygodę z tym autorem. Otworzył przede mną drzwi do świata, którego wtedy potrzebowałam jak tlenu. Mimo, że jestem świadoma, że mój wiek nie pasuje do tych książek to i tak wiem, że wszystkie te opowieści zostaną ze mną. Na zawsze. 


No dobra. Koniec mych wywodów. To wszystko na dziś. 

sobota, 6 lipca 2013

Idziemy do kina? #2

Witajcie!

Nadrabiam. Nadrabiam. Nadrabiam.

Mamy wakacje, a to oznacza natłok blockbusterów. Chcę Wam zaproponować trzy bardzo różne filmy, choć wiem, że w tej części roku naprawdę trudno o cokolwiek dobrego.

1. "Przed północą"
("Before Midnight")


Film, na który wszyscy czekali kolejne dziewięć lat. Kontynuacja rewelacyjnego "Przed zachodem słońca" i ostatnia cześć tzw. trylogii "Przed...". Obraz opowiadający o losach dwójki ludzi, którzy poznali się prawie 20 lat temu we Wiedniu. Film bardzo dobrze przyjęty przez krytyków. Śmiało można go nazwać jedną z najlepszych tegorocznych produkcji. 
Inteligentny, dojrzały, prawdziwy. Film dla wymagających widzów. 





2. "Człowiek ze stali"
("Man of Steel")




Na ten film czekali wszyscy fani DC,  a szczególnie Supermana. Wszystko spowodowane za sprawą Christophera Nolana jako producenta obrazu. Czyli jak wiadomo styl i klimat w jakim przedstawiono postać, już niemal legendarną, jest poważny. Czyli całkiem inaczej niż to miało miejsce w 2007 roku przy "Superman Returns". Zadanie niezwykle trudne- zadowolić i fanów i krytyków i zwykłych widzów.Właśnie tego podjął się Zack Snyder, reżyser "300".  Nie wszyscy są pewni czy się udało, ale warto przekonać się na własnej skórze.




3. "World War Z"



Produkcja, z którą było nie mało kłopotów. Nagła zmiana zakończenia przysporzyła sporo obaw co do premiery samego filmu, jednak wszystko poszło tak jak powinno i obraz pojawił się w kinach na czas. Ostatnio sporą popularnością cieszą się zombie, a produkcja z zombie i Bradem Pittem w roli głównej miała przyciągnąć tłumy. Mimo, że efekt końcowy nie zadowolił wszystkich, to jednak film wyróżnia się na tle reszty letnich produkcji.  


piątek, 5 lipca 2013

Przed...

Witajcie!
Wszystko stoi w miejscu. Nikt nie czyta. Nikt tu nie istnieje. Ale jestem ja, a ja nie zamierzam przestać walczyć o kulturę, bo to ona nadaje barwy temu światu. Nawet jeśli moja droga w tym kierunku dopiero się zaczyna, chcę iść nią dalej i dzielić się tym wszystkim co napotykam.



O tzw. serii "Przed..." słyszałam wiele. Długo przymierzałam się do tego aby zapoznać się z tymi filmami. I w końcu, dzięki zmotywowaniu premierą ostatniej części, stało się to co powinno stać się już dawno...



Nie będę opisywała tego wszystkiego jak w 'recenzji'. Te filmy bronią się same. Obejrzałam pierwszą i drugą część, a mimo to wiem, że trzecia jest równie niesamowita. Czuję to.

Po bardzo dobrym filmie zawsze czuję niemoc. Wtedy nie wiem co ze sobą zrobić. Analizuje, myślę, wspominam to wszystko co tak na mnie wpłynęło podczas seansu. A w przypadku tych filmów to zjawisko było naprawdę intensywne. Nie dziwię się. Taki typ kina, tzw. 'przegadany' wyjątkowo mnie interesuje. Na dodatek głównym wątkiem nie jest wielka, wspaniała, hollywoodzka miłość, a prawdziwa relacja dwojga ludzi. 



To niesamowite czego reżyser i obsada dokonali . Stworzyć 3 filmy w przeciągu prawie 20 lat, będące całą historią, drogą dwojga ludzi, do tego co ich połączyło i nigdy nie dało o sobie zapomnieć.  To rzadka rzecz dostać tak realistyczny, autentyczny film bez taniego romantyzmu czy silenia się na dramaturgie. 



Nadal nie mogę wyjść z podziwu i dla Richarda Linklater'a,czy Ethana Hawke'a , czy Julie Delpy. Takiego typu filmów brakuje. Brakuje ludzi, którzy patrzą z podziwem na inteligentne kino, pełne autentyzmu, sztuki i dojrzałości.  Nie mówię, że to obraz dla każdego. Bo tak nie jest. Aby w pełni zrozumieć i odczuć to dzieło geniuszu, trzeba być człowiekiem niezwykle świadomym i niezwykle wymagającym widzem.



Dla mnie było to po raz kolejny zetknięcie się z niesamowitym kinem, które zostanie w mojej pamięci na długo, i do którego nie raz z pewnością wrócę.

środa, 3 lipca 2013

"Drugie oblicze"

Witajcie!
Znowu zniknęłam. Ale cóż to dla Was pewnie żaden dramat, co nie? :D
Ale już jestem.

Jak Wam wcześniej wspominałam, miałam zamiar wybrać się do kina na film pt. " Drugie oblicze". I tak się też stało.



Musicie wiedzieć,ze akurat na ten obraz czekałam już jakiś czas. A to moje oczekiwanie spowodowały dwie osoby:

- Derek Cianfrance- reżyser niesamowitego "Blue Valentine", swoją drogą bardzo polecam Wam ten film. Naprawdę rewelacyjny, niezależny obraz, których współcześnie tak mało. 
Osobiście ten człowiek mnie zaintrygował. Jego podejście do relacji rodzinnych jest naprawdę bardzo intymne, prawdziwe i rzadkie. 
Więc kiedy się dowiedziałam,że tak świetnie zapowiadający się twórca szykuje kolejny projekt, wiedziałam, że nie mogę tego przegapić.

-Bradley Cooper- aktor, którego karierę obserwuję po występie w "Poradniku pozytywnego myślenia". Robię to w celu sprawdzenia czy ten młody człowiek wybiera ambitne produkcje, w których będzie mógł pokazać na co go naprawdę stać.  No i kiedy się dowiedziałam, że wystąpi u Cianfrance'a byłam naprawdę ciekawa efektu ich współpracy. 




Znacie już moje motywy. Nadszedł czas na fabułę .
Więc...
Luke jest motocyklistą w cyrku. Pewnego dnia dowiaduje się, że ma syna. Postanawia zaopiekować się rodziną. Jednak nie ma na to środków. Planuje zdobyć pieniądze napadając na banki. Na jego ślad wpada policjant Avery Cross. Drogi obu panów się skrzyżują...



Mogę Wam tylko tyle ujawnić. Fabuła jest tak zbudowana, że jeśli chciałabym wyjawić Wam coś więcej, czy dokładniej opisać byłby to już spoiler. A tego nie chcemy, czyż nie? 



Pod względem fabularnym, film jest wolną opowieścią przedstawiającą trzy połączone ze sobą historię. Z tego co czytałam wielu osobom obraz wydał się po prostu nudny. Nie rozumiem ich. Wielowątkowość tego filmu pozwala widzom na wielką swobodę interpretacji. Jest to naprawdę wielki atut, choćby z tego  względu , że każdy, indywidualnie może odebrać film na swój sposób, skupić się na jakimś motywie mniej lub bardziej.



Da się zauważyć, że reżyser świetnie poprowadził aktorów. Widać to choćby po Ryanie Goslingu czy Evie Mendes. Jednak to Bradley Cooper pozostał poza konkurencyjny. Niektórzy sądzą, że zagrał przeciętnie, a ja znowu się nie zgadzam. Szanuję aktorów, którzy grają 'subtelnie', a po Bradley'u widziałam, że niesamowicie wczuł sie w rolę i stał się po prostu ta postacią. Jego bohater nie był szalonym ekscentrykiem tylko zwykłym, szarym człowiekiem, którego potencjał aktor wykorzystał w pełni, tak jak powinien. 




Wielkim, ale to bardzo wielkim atutem filmu są niesamowite zdjęcia (Sean Bobbitt) i oddająca ich klimat muzyka (Mike Patton). Dzięki nim z ekranu biją emocję w najczystszej postaci, a cały film pod tym względem tworzy zwięzłą całość.



Podsumowując
"Drugie oblicze" to film, który nie spodoba się każdemu. I wcale nie musi. Jest to obraz niezwykle wymagający od widza. Cianfrance jako reżyser prezentuje się jako reżyser ambitny, co dało się zauważyć podczas seansu. Nie poszedł na skróty, co mnie bardzo cieszy. Uważam, ze poradził sobie niesamowicie i niecierpliwie oczekuje jego kolejnych projekt, iż uważam, że zmierza dobrą drogą do zostania jednym z najciekawszych twórców współczesnego kina. 


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Pojęcia nie mam

Witajcie!

Nie wiem jak to wszystko będzie. Po prostu nie wiem. Chciałabym pisać dla ludzi, którzy by moje spostrzeżenia czytali. Chyba mi jednak nie idzie, a szkoda bo myślałam, że mogę coś zrobić. Ale poddawać się nie mam zamiaru. Będę tutaj nadal nie dla ludzi, a dla samej siebie, bo w tej sposób jakoś się realizuje. A chyba o to w tym chodzi, co nie?

Jako, że o filmach było dużo, a odpowiedzi zero to może sztuka jaką jest pisanie literacki skłoni Was do dyskusji. Poniższy tekst jest mojego autorstwa, stąd ta beznadziejność. Postaram się co jakiś czas takie wiersz publikować, o ile oczywiście się Wam spodoba ( a w to akurat wątpię).


Brisk Walker 
"Zguba w liczbach"

Tak wielu ludzi
świętych
grzeszników
dobrych
złych
istot
bez celu

Tak wiele wyborów
dla każdego
egoisty
aroganta
poszukiwacza
i mnie zgubionej
w tej mieszaninie świata

Tak wiele dróg
długich
krótkich
prostych
krzywych
a jednak wciąż
stoimy w miejscu

Jeśli chcielibyście żebym opublikowała Wasze teksty to wysyłajcie je na mojego maila : briskwalker.x@gmail.com, z tytułem POEZYJKA. Z podekscytowaniem czekam, aż mnie zaskoczycie, a może jednak nie...

niedziela, 2 czerwca 2013

"Wstyd" ("Shame")

Witajcie !

Dziś to już drugi post. Nieźle. Chce pisać tyle ile mogę, aby później nie zwolnić tempa. 
Ale zacznę od konkretów. Myślałam i doszłam do wniosku, że to co tu piszę nie będzie recenzją, tylko obiektywnym (chyba) spojrzeniem. Przecież tylu ludzi pisze już recenzje, a ja nie chce być jak wszyscy. Więc zero schematów.




Dobrze. Oficjalnie zaczynając. O filmie "Wstyd" ("Shame") słyszałam sporo. Z ciekawości co do roli Micheala Fassbendera postanowiłam obejrzeć dany obraz. 

intymny
kontrowersyjny
mocny
bezwstydny

To właśnie tego typu słowa opisują ten film. Historia w nim przedstawiona opowiada nam o człowieku, który ma świetną pracę, wspaniały dom i... wewnętrzną pustkę. To sprawia, że nie panując nad swoim życiem erotycznym staje się seksoholikiem.




Reżyserem jest Steve McQueen, który spotkał się z Fassbenderem przy "Głodzie". Oba ich wspólne przedsięwzięcia zapadają w pamięć. Ale co do "Wstydu" to powiem Wam, że to film z jednym z najlepiej pasujących tytułów. Idealnie oddaje klimat całości, jest jej dopełnieniem i stałą emocją towarzyszącą głównemu bohaterowi.




Co do Michaela...
Sporo szumu narobił swoją rolą. Czytałam sporo opinii ludzi, którzy zgodnie twierdzili - " nominacja do Oscara" bądź sam Oscar. 
Ja to widzę następująco:
Rola wspaniała. Wyraził to wszystko co działo się wewnątrz jego bohatera, a sceny z jego udziałem są niesamowite.Dawno nie widziałam, tak jak ja to nazywam "subtelnej" gry. I po raz kolejny Fassbender udowodnił nie tylko mi, ale całemu światu, że jest jednym z najbardziej utalentowanych aktorów. Po seansie byłam nim w pełni usatysfakcjonowana. To wyrażanie emocji... nadal jestem pełna podziwu. A co do tego Oscara to sądzę, że film był za mocny, zbyt kontrowersyjny nawet jak na nominacje. Naprawdę nie widzę innego powodu niż ten. A szkoda, bo byłaby to zasłużona nagroda/ nominacja.




No i nie mogę zapomnieć oczywiście o Carey Mulligan. Zagrała siostrę głównego bohatera, będąc naprawdę interesującą w tej roli.




Bez przedłużeń. 
"Wstyd" to mocny film, który opowiada niezwykle intymną historię seksoholika bez żadnych złudzeń, bez ugrzecznień. Obraz niesamowicie realistyczny, w którym nie wszystko  zostało podane jak na tacy. Niektórych rzeczy musimy się domyślić, a  bohaterowie wywołują u widza raz odrazę, raz współczucie niekiedy smutek. Tu nie ma narzucanej 'bieli i czerni' reżyser daje nam możliwość wyboru, co doprowadza do zapadającego w pamięć filmu, przy którym należy się zatrzymać i chwilę pomyśleć.
No i obsada, która wprowadza "Wstyd" na jeszcze większe wyżyny genialności.

(Film polecam tylko widzom pełnoletnim)

"The Doors. Antologia tekstów i przekładów"

Witajcie !

No więc w końcu coś innego. Tym razem chwyciłam z regału książkę i to nie byle jaką.
"The Doors. Antologia tekstów i przekładów" (wydawnictwo : In Rock)- taki oto tytuł nosi mój prezent urodzinowy. Jest to zbiór wszystkich tekstów Doorsów. W środku mamy "rozdziały", którymi są po kolei wydawane płyty. Do każdej mamy dodany, bardzo interesujący wstęp, zazwyczaj będący jakimś starym artykułem na temat zespołu.  Teksty świetnie rozmieszczone, po angielsku,a obok po polsku. 



Ja nie wyobrażam sobie słuchania muzyki bez znajomości tekstu, dlatego zawsze bacznie go obserwuje. Jako, że mój angielski nie jest perfekcyjny muszę mieć w pogotowiu tłumaczenie. Bo czym byłyby piosenki bez słów? Niczym. Oczywiście u The Doors mamy do czynienia z tekstami Morrisona, a to mówi wszystko za siebie. Te teksty po prostu trzeba znać, a to książka powinna stanowić ułatwienie dla sporej liczby osób. Również dla mnie, bo mogę słuchać muzyki gdziekolwiek, czytając przy tym książkę,a nie tłumaczenie w internecie.

Gorąco polecam Wam "The Doors...". Fanom i nie tylko. Wszystkim ludziom, którzy oddają muzyce serce i, którzy chcą ją dalej poznawać.

piątek, 31 maja 2013

Idziemy do kina? #1

Witajcie!

No więc zapewne widzicie , że ostatnio piszę sporo o filmach, ale aktualnie tylko na to mam czas. W przyszłym tygodniu postaram się urozmaicić bloga i dodawać posty na temat innych dziedzin kultury . Łatwo nie będzie, ale zależy mi bardzo aby ten 'projekt' przetrwał.

Zaczynając
"Idziemy do kina" będzie pojawiać się co jakiś czas, gdy w kinach będą grać coś godnego uwagi. A ja z kilkunastu filmów będę wybierała kilka naprawdę dobrych. Przynajmniej taką mam nadzieję. Jeśli macie dylemat na co się udać to ja mam zamiar Wam pomóc. Oczywiście jeśli zależy Wam na jakiś ambitnym filmie.

Na dzień dzisiejszy mam dla Was trzy 'świeże' filmy, które każdy kinomaniak musi obejrzeć obowiązkowo. A tak na marginesie znacie lepsze słowo zamiast 'kinomaniaka'? Bo jeśli tak to czekam na propozycje w komentarzach na jakieś kreatywne nazwy.

1. "Drugie oblicze" 
("The Place Beyond the Pines")



Film, na który czekałam naprawdę długo. Derek Cianfrance (reżyser) zaintrygował mnie "Blue Valentine" - bardzo intymnym obrazem o rozpadającym się małżeństwie. Z racji tego wiedziałam, że "Drugiego oblicza" nie mogę przegapić. Kolejnym zachęcającym aspektem do wybrania się do kina są aktorzy: Ryan Gosling i Bradley Cooper. Na obu panów bardzo liczę. Są w gronie ludzi, których uważam za naprawdę dobrych aktorów. I osobiście czekam, aż każdy z nich zagra rolę życia, a prawdopodobnie w przypadku Cooper'a ten moment własnie nadszedł.







2. " Uciekinier "
("Mud")


Film z Matthew McConaughey'em w roli głównej. Swoją premierę miał podczas zeszłorocznego Festiwalu w Cannes. Został  tam okrzyknięty najlepszym amerykańskim obrazem zgłoszonym do konkursy. I nie dziwię się. Krytycy zgodnie twierdzą, że to świetny, trzymający w napięciu dramat. Film otrzymał niemalże same pozytywne opinie. Jak dla mnie wystarczająco zachęcające.







3. " W ciemność. Star Trek"
("Star Trek Ino Darkness")



Nie ukrywam faktu, że nigdy nie byłam specjalną fanką Star Treka. Jednak mam spory szacunek do tego co zrobił J.J. Abrams. Jego nowe i świeże spojrzenie na tą serię jest godne podziwu. To właśnie ten film jako jeden z niewielu broni honoru , współcześnie schodzących na psy filmów SF. "W ciemność..." otrzymuje naprawdę rewelacyjne recenzje i trzyma poziom części z 2009 roku. No i dodatkowo w obsadzie pojawia się Bededict Cumberbatch. Jeśli chcecie się wybrać na dobre, klimatyczne kino 'rozrywkowe' to film właśnie dla Was.





Dobra. Nie wiem czy wszystko zostało poprawnie napisane. Ale cóż może kiedyś się tego nauczę...
Na tą chwilę jest tak,a nie inaczej. Cieszę się jednak, że to drugi post podrząd, a miejmy nadzieję, że to oznacza codzienne wpisy. Miejmy nadzieję...

A do Was mam prośbę. Jeśli widzieliście któryś z granych obecnie filmów i chcecie podzielić się swoimi opiniami to piszcie na mój adres : briskwalker.x@gmail.com

Pozdrawiam! 

czwartek, 30 maja 2013

Iron Man 3

Witajcie, witajcie!

Jak wiecie dawno nie pisałam. Nie miałam na nic czasu, jednak kilka filmów udało mi się obejrzeć. Nie wszystkie zdążę opisać ze względu na 'nieświeże' już odczucia. Wolałabym dzielić się opiniami na bieżąco. 

Jednak w ostatnim czasie obejrzałam dwa ważne dla mnie filmy, pod różnymi względami oczywiście.
Były to : 
"Blue Valentine"- o którym postaram się napisać w przyszłym tygodniu z racji premiery "Drugiego oblicza'. Więc jak się domyślacie mam zamiar podzielić się z wami bardzo rozbudowaną opinią o reżyserze obu filmów, którym jest  Derek Cianfrance. Ale o tym może jednak później... 

I "Iron Man 3"- drugi, komiksowy film, na który czekałam w tym roku. Pewnie jeszcze nie wiecie, ale komiksy to mój żywioł. Z tej racji oczywiście śledzę też ich adaptacje, jednak nie wszystkie uważam za udane. Jednak prawie każdy słyszał o genialnym "Iron Manie" z 2008 roku. Ja zaliczam się do tej grupy ludzi, którzy uważają właśnie ta produkcję za najlepszy film, który wyszedł spod ręki Marvel Studio. No i do tej pory ciężko go przebić. 


(Plakat filmu z kin IMAX.)

"Iron Man 2" nie poradził sobie tak dobrze jak poprzednik pod względem opinii krytyków. Ale zarabiając sporo kasy otworzył furtkę dla trzeciej części serii...

I w tym miejscu dochodzimy do  "Iron Mana 3"

Film bardzo świeży, zabawny, inny pod poprzedników, a to wszystko za sprawą nowego reżysera, któremu udało się stworzyć bardzo ciekawy obraz. 

Fabuła filmu bazuje na komiksie "Extremis", który udało mi się wcześniej przeczytać. Nie będę streszczać o czym jest film, ponieważ nie chcę Wam psuć niespodzianki. Bo ja niestety przed seansem wiedziałam chyba za wiele toteż nic mnie aż tak nie zdziwiło. Musze jednak wspomnieć, że scenariusz po raz pierwszy jest tak bardzo rozbudowany. I dla mnie jest to pierwszy największy plus. 



Drugim plusem jest obsada. Robert Downey Jr jak zwykle odwala kawał dobrej roboty. Na ekranie towarzyszą mu :

Gwyneth Paltrow- mimo małej ilości scen odegra w filmie ważną (i ekscytującą) rolę.

Ben Kingsley- po prostu porywający, a Mandaryn w jego wydaniu- mistrzostwo!
Guy Pearce- w roli czarnego charakteru wyjątkowo interesujący. 





Jedynym minusikiem, który może istnieć tylko i wyłącznie dla mnie to brak 'wyrazu artystycznego'. W sporej większości, nowo powstające filmy super-bohaterskie są tworzone dla zarobku. Wtedy nikt nie myśli o wyjątkowym , psychologicznym ukazaniu postaci. Na to zawsze będę wyczulona i czuję, że długo będę czekała na coś co mnie w pełni zadowoli.

Jednak postać Tony'ego Starka jest pokazana tak jak powinna. Jego historia również i w tym przypadku nie mam nic do zarzucenia.



"Iron Man 3" nie jest filmem typowo komercyjnym. Pokazuje, że filmy 'rozrywkowe' też potrafią być dobre. I to bardzo. Więc muszę przyznać, że ten obraz mnie nie zawiódł. Spełnił moje oczekiwania z czego jestem bardzo zadowolona i przyznaje, że warto było tyle czekać.
Film polecam, każdemu kto waha się nad pójściem do kina. Tego nie możecie przegapić! Więc szybko udajcie się kupować bilety bo może być za późno ! 



Ps
Postaram się napisać niedługo coś o ogólnych ekranizacjach komiksowych, ze względu na bardzo duże zainteresowanie wytwórni takimi produkcjami, których w ostatnim czasie powstaje naprawdę sporo, nie zawsze udanych niestety...
A teraz pozostaje mi żyć w nieświadomości do 26 lipca, kiedy Rosomak uderzy po raz kolejny... 

Powrót

Witajcie

Długo mnie nie było, ale w końcu powróciłam. Ostatnimi czasy miałam naprawdę sporo na głowie. Zdążyłam sobie przemyśleć parę kwestii. Jedną z nich jest sprawa tej strony/ bloga. 

Więc
Chcę aby ta strona była miejscem dla ludzi o szerokim wachlarzu zainteresowań. Filmy, seriale, komiksy, muzyka... To wszystko i jeszcze więcej. Pragnę aby zebrać tu grupę ludzi z zamiłowaniem do kultury, nie koniecznie masowej. 

Nie mam pojęcia czy mi się uda. Będę się starała jak tylko mogę o regularne umieszczanie tekstów na rożne tematy. Zastanawiałam się nad umieszczaniem tutaj dla was filmów, ale to może wtedy, kiedy 'trzynasta generacja' ruszy z miejsca. I teraz liczę na Was. Zachęcajcie innych do przyłączenia się do tego 'projektu' , aby było nas jeszcze więcej. 

To na tyle
Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.

niedziela, 28 kwietnia 2013

"Kronika"

Witajcie , witajcie!



O "Kronice" słyszałam różne opinie, niekoniecznie pozytywne. Mój kuzyn był na tym filmie w kinie i po sensie stanowczo odradzał mi oglądania. Oczywiście ja nigdy nie słucham się innych i obejrzałam.
I jestem zaskoczona. 

Więc, teraz stawiacie sobie pytanie dlaczego to zrobiłam
1. Mimo małego uznania wśród widzów, krytycy byli zachwyceni ,a ja z reguły im "ufam".
2. Uwielbiam takie klimaty, że się tak wyrażę.

Przez ostatnią dekadę dostawaliśmy regularnie adaptacje komiksów o superbohaterach. Większość z nich opierała się na pewnym schemacie, który idzie wraz z tego typu produkcjami. "Kronika" to zupełnie inna bajka, przedstawiająca ciekawe, aczkolwiek zupełnie inne spojrzenie na ludzi z nadprzyrodzonymi zdolnościami.



Coś niecoś o fabule
Trzech przyjaciół w nie do końca wyjaśniony sposób zdobywa niezwykłe moce. To wydarzenie zmienia diametralnie ich życie czyniąc ich wyjątkowymi. Z czasem sprawy zaczynają się komplikować...



Podczas oglądania nasuwał mi się pewien cytat i chyba nie tylko mi. Jest to kwestia będąca fundamentem trylogii Sama Raimiego "Spider -Man" wypowiadana przez wujka Bena.: "Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność". Możemy śmiało powiedzieć, że pasuje też do tego filmu. I nie tylko. Jest to w jakiś sposób idealne odzwierciedlenie treści wielu komiksów.



Nie wypadało by zapomnieć o pochwaleniu aktorów. Na podziw zasługuje Dane DeHaan, który był bardzo, ale to bardzo przekonywujący. W scenie finałowej miałam dreszcze. Niesamowite, autentyczne wrażenie. Co ciekawe Dane zagra w "The Amazing Spider-Man 2" rolę Harry'ego Osborn'a. Czyli to nie koniec jego przygody z 'uzdolnionymi' ludźmi. Kibicuję mu i mam nadzieję, że osiągnie sukces, bo zapowiada się wyjątkowo dobrym aktorem.



Zaciekawił mnie Josh Trank - reżyser obrazu. Przy "Kronice" spisał się świetnie. Nie wiem, czy wiecie ,ale to własnie jemu została powierzona reżyseria rebootu "Fantastic Four". I jeśli to on zajmuje się ta produkcją, to może w końcu fani dostaną adaptacje komiksu na jak najwyższym poziomie. I ja na to liczę.



"Kronika" zaskakuje już od pierwszych momentów. Oryginalny sposób kręcenia scen. 
Pomysł aby stworzyć film , który nie opowiada o superbohaterach, ich narodzinach i wielkości, a o młodych ludziach, którzy bez wzorców, bez odpowiedniej kontroli mogą się zgubić.Opowieść o ciemnej stronie osobowości, która odkrywa się wraz z wzrastającą siłą, na którą ktoś nie jest gotowy.

Zdecydowanie na plus.

sobota, 27 kwietnia 2013

"Movie 43"



Witajcie 'człowieki' !

Musze przyznać , że to był bardzo udany tydzień pod względem filmowym i nadal trwa. Chodzi mi tu głownie o ilość obejrzanych przeze mnie filmów. Niekoniecznie o jakość xD Bo z tym wiadomo- bywa różnie.

Więc
"Movie 43" to film, o którym miało być głośno. Jest to obraz złożony z 11 segmentów, o ile mogę to tak nazwać.  Dostajemy 11 'skeczy' w gwiazdorskiej obsadzie. To naprawdę zadziwiające, że grono tak świetnych i znanych aktorów zagrało w tego typu produkcji. Na dodatek mówi się, że wzięli za występ wyjątkowo małą gażę.



Teraz parę nazwisk, które możemy zobaczyć w filmie
Aktorzy z samej "czołówki" m.in. Hugh Jackman ( nominacja do Oscara za rolę w Les Miserables), Kate Winslet (Oscar za rolę w Lektorze), Uma Thurman (nominacja do Oscara za rolę w Pulp Fiction), Naomi Watts ( trzykrotnie nominowana do Oscara) czy Halle Berry ( Oscar za rolę w Czekając na wyrok).
Przez film przewijają się również gwiazdy komedii m.in:  Johny Knoxville, Christopher Mintz- Plasse, Seann William Scott, Anna Faris czy Elisabeth Banks.




Po krótkim wstępie i zaznajomieniu z obsada mogę zacząć swoje wywody.
Po film sięgnęłam z dwóch powodów:
1. Gwiazdorskiej obsady
2. Ochoty na komedię, albowiem tylko ten gatunek mój mózg w tym czasie gotów był przyswoić.



Podczas oglądania tego filmu miałam mieszane uczucia. Rozśmieszyły mnie może góra 4 skecze. Reszta wyjątkowo zniesmaczyła. Większa część oczywiście skupiała się na seksualności, czego ja osobiście w komediach nie lubię. Jednak należy pamiętać, że w gronie znajomych taki obraz może okazać się bardzo zabawny.



Podsumowując
"Movie 43" to film zrobiony dla jaj ku uciesze ludzi. Produkcja wyłącznie rozrywkowa mająca rozśmieszyć cały świat. Mimo przekroczenia granic dobrego smaku, komuś może się spodobać.



Aha
I jeszcze raz wielkie brawa dla aktorów za dystans do siebie i zabawę.